Cześć :) Czy u Was też nie ma w ogóle śniegu? Z zazdrością patrzę na Wasze zdjęcia na instagramie, jeśli już ma być zimno, to śnieg mógłby spaść. Niestety, chyba w centrum nie mamy co na niego liczyć. Dziś mam dla Was kolejną recenzję produktu Marion, który otrzymałam w ramach współpracy. Jeśli jesteście ciekawe, czy sprawdził się na mojej cerze, zapraszam do dalszej części postu.
Produkt otrzymujemy w saszetce, która podzielona jest na trzy części- peeling, serum i maska. Koszt to ok. 3- 5 zł. Co pisze producent na temat każdej z nich?
Etap 1. Diamentowy peeling, 5 g
Zawiera naturalne ścierniwo: mikrokryształki diamentu oraz tlenku glinu, które skutecznie złuszczają i usuwają martwe komórki naskórka.
Etap 2. Łagodzące serum, 2 ml
Kompleks nawilżający oraz alantoina w składzie serum, łagodzą zaczerwienienia i podrażnienia skóry, stabilizują poziom jej nawilżenia i poprawiają elastyczność. Serum czyni skórę gładką i jedwabistą w dotyku.
Etap 3. Wygładzająca maska, 2,5 ml
Dzięki zawartości kwasu hialuronowego oraz Dipalmitoyl Hydroxyproline maska ma działanie silnie nawilżające, ujędrniające i przeciwzmarszczkowe. Skóra pozostaje wygładzona i matowa.
Nazwa profesjonalna, według mnie w tym przypadku nie została użyta w sposób profesjonalny. Jeśli profesjonalną mikrodermabrazję można byłoby wykonywać w domowym zaciszu, obroty w gabinetach kosmetycznych zdecydowanie by spadły. Chwyt marketingowy, który w moim przypadku zadziałałby odpychająco i nie zwróciłabym uwagi na ten produkt na drogeryjnych półkach. Obawiałam się użycia tego produktu, spodziewałam się bardzo mocnego peelingu, a takie podrażniają moją cerę. Gdy już jednak zdecydowałam się na użycie, moje wątpliwości zostały rozwiane. Peeling nie okazał się zdzierający w największym stopniu, poziom zdzierania odpowiadał mojej cerze, bez wyrządzenia krzywdy. Po zakończeniu peelingu, nałożyłam serum, które spodobało mi się najbardziej z całej trójki saszetek. Cera była wygładzona i jednocześnie ukojona po peelingu. Nie wystąpiło pieczenie, szczypanie, czy podrażnienie. Sceptycznie podeszłam do maski, ponieważ nie lubię tych, które mają wchłaniać się same, Bałam się, że po złuszczeniu i "odtłuszczeniu" cery, maska wszystko zepsuje Na szczęście, wchłonęła się bezproblemowo i przetłuszczenie nie wystąpiło. Ogólnie jestem zadowolona z tego zabiegu. Cera ładnie wyglądała, była rozjaśniona, nie wystąpił buraczek, z którym często zmagam się po peelingach. Myślę, że jeszcze kupię ten produkt, bo naprawdę jego działanie- jak na pierwsze użycie- jest całkiem zadowalające :) Oczywistym jest, że taki zabieg ma sens przy większej niż jednorazowa częstotliwości, ale skoro po pierwszym użyciu jest ok, to przy regularnym użytkowaniu można osiągnąć poprawę wyglądu cery.
Kosmetyk otrzymałam w ramach współpracy z firmą Marion,
ten fakt nie miał wpływu na moją opinię o nim.
Miałyście ten produkt? Dajcie znać, czy się sprawdził :)
ciekawy ten zabieg :)
OdpowiedzUsuńKorund stosowałam i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada, muszę przetestować :)
OdpowiedzUsuńnie miałam i nie stosowałam takich "profesjonalnych" domowych zabiegów :) jak zobaczę w sklepie to pewnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale właśnie dziś byłam w gabinecie na takim zabiegu :)
OdpowiedzUsuńMiałam , miałam ale jakoś szczególnie nie powalił mnie na kolana :)
OdpowiedzUsuńmuszę jej poszukać u siebie ;)
OdpowiedzUsuńmoże w przyszłości wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńu mnie również nie ma śniegu, ale nie narzekam na to bo zima to najgorsza pora roku dla mnie ;)
na pewno kiedyś przetestuję, bo ostatnio polubiłam firmę Marion ;)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz ja widze i chetnie sie skusze ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze, ale śnieg już mam. Dwa dni temu napadało, ale ja jakoś się nie cieszę z tego powodu.
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię tą mikrodermabrazję od Marionu :) nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie w Łodzi drzewa są pięknie oszronione <3 może to dobrze że nie ma śniegu, bo mój biedny samochód w ogóle by nie ruszył, haha! :D
OdpowiedzUsuńTo chyba coś dla mnie, bo niestety mam tłustą cerę:(
OdpowiedzUsuńMnie też rozbawiło stwierdzenie "profesjonalna". Trudno tak nazwać zabieg, który można wykonać w domu.
OdpowiedzUsuńJa osobiście używam mikrodermabrazji z Ziai i bardzo ja lubię, mam też Yoskine, ale jeszcze jej nie otworzyłam.
A ja akurat bardzo się cieszę z braku śniegu. Zupełnie za nim nie tęsknię.
Mam ten produkt, muszę go w końcu wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że jesteś zadowolona jednak ja bym nie porównywała takiego zabiegu z prawdziwą mikrodermabrazją ;)
OdpowiedzUsuńW żadnym wypadku nie porównuję, uważam,że producent zachował się nie fair nazywając ten zabieg profesjonalnym. Nie miałam do czynienia z prawdziwie profesjonalną mikrodermabrazją,oceniam tą domową :)
UsuńNie widziałam jeszcze tych saszetek w sklepach chyba ale nie wiem czy czuję się skuszona :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się idea połączenia peelingu z serum i maseczką. Będę musiała rozejrzeć się za saszetką, wydaje mi się jednak, że na maseczki Marion łatwiej trafić w prywatnych sklepikach niż w drogeriach.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy skusze sie na ten produkt, ale moze kiedys...
OdpowiedzUsuńU mnie jest coraz wiecej sniegu ;D
Według mnie domowe kosmetyki nie są w stanie zastąpić kuracji w salonie.
OdpowiedzUsuń