Przyznam szczerze, że masełka Nivea używam już dość długi czas, a dopiero dziś przypomniało mi się, że jeszcze nie zawitałam do Was z jego recenzją. Choć firmy Nivea nie darzę szczególną sympatią, produkty do pielęgnacji mają naprawdę udane. Pomadki Nivea jako pierwsze zagościły w mojej kosmetyczce, jeszcze będąc w szkole podstawowej. Również moja mama nie rozstaje się z pomadkami, szczególnie z wersją perłową oraz klasyczną. Firma ma w swoim asortymencie masełka, to jest moim pierwszym. Skusiłam się, jak wiele z Was, na wersję limitowaną o zapachu kokosa. Moim faworytem w kwestii pielęgnacji ust jest balsam Tisane, lecz Nivea śmiało może z nim konkurować.
Skład masełka:
Zacznę od początku. Byłam niezwykle ciekawa zapachu masełka. Kokos kokosowi nierówny. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, choć czytałam u Was pochlebne opinie na temat zapachu.
I nie zawiodłam się! Pachnie magicznie, taki prawdziwy kokos. W żadnym wypadku nie jest mdły. Mogę go wdychać bez końca, takie małe uzależnienie. Do tego opakowanie, przyznajcie, że przykuwa oko. Mi osobiście ogromnie się podoba. W kwestii opakowania dostrzegam zarówno plus, jak i minus. Plusem jest zdecydowanie jego rozmiar, w przypadku Tisane ciężko wydobyć go ze słoiczka palcem, tutaj tego problemu nie ma. Niektórzy twierdzą, że to mało higieniczny sposób aplikacji, mi on jednak szczególnie nie przeszkadza. Minusem jest natomiast problem (bynajmniej w moim przypadku) z otwarciem. Ale ze wszystkim można sobie poradzić. Cena masełka to ok. 10 zł, w promocji możemy je kupić troszkę taniej. Najważniejsze- jak wygląda działanie masełka? Tutaj również jestem bardzo zadowolona. Ładnie pokrywa usta, pomimo swej półtransparentnej formuły nie wchodzi w załamania ust. Usta są nawilżone na długi czas, gdy wieczorem nałożę grubszą warstwę, o poranku usta wciąż są odżywione i ukojone. Masełko nie powoduje pieczenia w przypadku skaleczeń, czy drobnych ranek. Ostatnio dość często borykam się z opryszczką, masełko może nie przyspiesza gojenia, ale nawilża strupki i zapobiega ich nieprzyjemnemu pękaniu. Nie wiem jak wygląda działanie pozostałych wersji, ale ja osobiście z tej jestem bardzo zadowolona.
Jeżeli miałabym porównać masełko Nivea do mojego ideału, jakim jest Tisane, ogłaszam remis. Cena jest niemalże jednakowa, oba mają przepiękne zapachy, podobnie jak działanie. Już teraz wiem, że kokosek Nivea na długo zagości w mojej kosmetyczce.
***
Przypominam o rozdaniu, zostały 3 dni.
Moja siostra ma to masełko ale w innej wersji zapachowej :) Ja jeszcze nie miałam z nim styczności :)
OdpowiedzUsuńNie lubię zapachu kokosa, ale lubiłam wersję makadamia? Chyba jakoś tak- w każdym razie nie tą malinową i nie karmelową :) Ale u mnie szybko zapach i smak stały się mdłe :(
OdpowiedzUsuńObecnie używam karmelowego, ale na to też mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie nieco odstrasza to opakowanie... nie lubię grzebać palcami w kosmetykach, które nakładam na twarz, takie moje małe zboczenie :<
OdpowiedzUsuńKokosowe szaleństwo :D Uwielbiam te masełka :D
OdpowiedzUsuńMiałam je w wersji malinowej i muszę przyznać, że ogromnie mnie rozczarowało.. owszem chroniło usta przed warunkami atmosferycznymi ale ten chemiczny zapach, który absolutnie maliny nie przypominał odpychał mnie od dalszego używania. Zrezygnowałam więc całkowicie z tego masełka ale może skuszę się na to kokosowe ;).
OdpowiedzUsuńJa miałam wersje klasyczna ale nie byłam zadowolona :(
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te maselka :)
OdpowiedzUsuńFajnie,że napisałaś o tym masełku,bo ostatnio miałam dylemat,kupić,czy nie kupić.Teraz myślę,że się skuszę,skoro faktycznie pachnie kokoskiem:)
OdpowiedzUsuńZużyłam wanilię z orzechem macadamia, malinkę, kończę karmel, a od jutra będę się rozkoszować kokosem (prezent gwiazdkowy). Te masełka to u mnie numer jeden w pielęgnacji ust.
OdpowiedzUsuńOstatnio kokosowe zapachy mi się trochę "przejadły". Teraz używam naturalnego masełka o zapachu pina-colady i bardzo je sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńMialam karmelowe maselko, teraz mam borowkowe i obydwie wersje polecam! ;)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to zwykła, pachnąca wazelina. Nie przypadła mi do gustu. Używam jej do nawilżenia brwi przed zabiegiem henny :D
OdpowiedzUsuńjeszecze nie miałam okazji go używać ale się suszę napewno
OdpowiedzUsuńJa mam malinowe i bardzo je lubię, ale kuszą mnie inne zapachy :)
OdpowiedzUsuńMam wanilię, którą kocham i malinę, która jest ok
OdpowiedzUsuńKokosu jeszcze nie testowałam:):)
Kiedyś na pewno się skuszę. Teraz akurat używał kokosowego balsamiku Joanny.
OdpowiedzUsuńJeśli jest taki jak Tisane a do tego super pachnie to musze go mieć!
OdpowiedzUsuńjeszcze nie miałam styczności z tym masełkiem, ale w przyszłości z pewnością wypróbuje ;)
OdpowiedzUsuńRównież go posiadam i spełnił moje oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńZamieram kupić tą kokosową wersję :)
OdpowiedzUsuńNo i tak mnie kusisz, że musze go kupić no! A miałam nie kupować :D
OdpowiedzUsuńJeśli to masełko jest podobne w działaniu do Tisane to muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńKupię jak skończe malinowe ;D
OdpowiedzUsuńMiałam inne wersje zapachowe i według mnie właśnie różnią się tylko zapachem :) i też mogę się przyczepić jedynie do otwierania, a tak to wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńZnam i uwielbiam, Jest dużo lepsze niż malinowa wersja :)
OdpowiedzUsuńOd dawna kusi mnie zakup masełka do ust z Nivea. Ale obiecałam sobie, że nastąpi to dopiero jak wykorzystam moje pomadki :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam w styczniu wersję karmelową, strasznie wydajne te masełka :)
OdpowiedzUsuńZapachy mnie kuszą, ale zdecydowanie wolę pomadki w sztyfcie.
OdpowiedzUsuńMiałam to masełko ale gdzieś się zapodziało. Lubiłam je :)
OdpowiedzUsuńTeraz używam masełek z Bielendy i też mogę je polecić :)
Mam je i bardzo lubię, zapach kokosa uwielbiam, a w tym masełku jest taki w sam raz. Czasem kosmetyki kokosowe wręcz cuchną zamiast przyjemnie pachnieć.
OdpowiedzUsuńMiałam to masełko o zapachu malinowym :) Ale ciekawi mnie ten kokos ;)
OdpowiedzUsuń