Cześć :) Dopadł mnie chwilowy brak czasu. Nie mam czasu porządnie zadbać o siebie, o włosy, mam nadzieję, że skończy się to już w piątek. Nie mam nawet czasu porobić zdjęć, wychodzę dość wcześnie, a gdy wracam, światło nie pozwala na wykonanie dobrych jakościowo. Od poniedziałku zaczynam nowy semestr, praktyki dobiegają końca, same smutki smuteczki. Jednak znalazłam chwilę, by napisać Wam o masce, która zaciekawiła Was najbardziej, wywnioskowałam to z Waszych komentarzy. Zapewne nie będzie dla Was zaskoczeniem, że maska dołączyła do moich włosowych faworytów. Z tego co widziałam, w blogosferze nie znajduje się wiele recenzji owej maski więc mam nadzieję, że moja recenzja okaże się pomocna.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolyzed Milk Protein, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone
Skład maski prezentuje się całkiem dobrze. Proteiny mleczne znajdują się szóstym miejscu, co uważam za sukces, ponieważ w wielu maskach Kallos tytułowe ekstrakty znajdują się za zapachem, w śladowych ilościach. Porównałam również skład tej maski z wersją Latte oraz Serical Crema al Latte i Kallos Milk wypada najkorzystniej. Poniżej zostawiam Wam linki do składów.
Maski używałam skrupulatnie, mniej więcej 2-3 razy w tygodniu na około 30 minut. Zmobilizowała mnie do tego akcja Anwen. Z maski jestem bardzo zadowolona. Jak wielokrotnie wspominałam, moje włosy nie przepadają za proteinami, jednak ta maska skutecznie mnie do nich przekonała. W tej masce koncentracja protein na pewno nie jest wysoka, ale takie stężenie jak najbardziej odpowiada moim włosom. Jeśli chodzi o działanie, maska genialnie zmiękcza i odżywia włosy. Podczas nakładania czułam jak włosy natychmiast stają się miękkie, delikatne. Rozczesują się bez żadnego problemu. Po użyciu Kallos Milk nie potrzebowałam używać odżywki w sprayu w celu ułatwienia rozczesania włosów, co uważam za ogromny sukces. Po wysuszeniu włosy były wygładzone, delikatne i miękkie. Maska ich nie obciążyła oraz nie przyspieszyła przetłuszczenia. Nie podrażniła również skalpu. Nie zauważyłam puchu i przesuszenia, charakterystycznego dla przeproteinowania. Analizując aspekty techniczne, maska znajduje się w typowym dla Kallosów litrowym słoju. Jej konsystencja jest w sam raz- nie przecieka przez palce, nie jest też galaretą. Świetnie rozprowadza się na włosach. Jest bardzo wydajna. Zrobiłam trzy odlewki, a została mi jeszcze 1/4 opakowania. Najważniejsza- ZAPACH. Budyń śmietankowo- waniliowy. Absolutnie mnie nie męczy, dość długo utrzymuje się na włosach. Podsumowując, maska podbiła moje serce i zamierzam kupić ją ponownie. Jeśli szukacie delikatnej proteinowej maski w dobrej cenie- koniecznie polecam Kallos Milk.
Tej jeszcze nie miałam, będę musiała kupić :)
OdpowiedzUsuńKiedyś i ta będzie moja :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy się sprawdzi :)
UsuńNa razie kończę mojego Kallosa Keratin ale gdy tylko go wykończe to mam w planach właśnie zakup tej maski ;-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać czy się sprawdziła :)
UsuńKurczę, u mnie się nie sprawdziła - zdecydowanie lepiej sprawdza się Keratin. Spróbuję ją przetestować tak jak Ty, tzn. 2-3 razy pod rząd i zobaczę jak się wtedy sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńWidocznie Twoje włosy lubią proteiny w większej dawce :) Spróbuj i daj znać :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji jej używać, ciągle czekam aż będzie dostępna u mnie w Hebe Z Kallosa miałam maskę Keratin i Latte - obie świetnie się u mnie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńCzyli w Hebe jej nie ma?
UsuńPoluje na nia jak ja tylko tu zobaczyłam ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu upolujesz :)
UsuńSzkoda, że moje włosy nie za bardzo są za proteinami. Uwielbiam zapach budyniu śmietankowo -waniliowego więc z maską za sam zapach na pewno bym się polubiła :)
OdpowiedzUsuńMoje właśnie też za nimi nie przepadają, a z tą maską się polubiły :)
UsuńMam wersję bananową i jestem z niej bardzo zadowolona. Ponoć jagodowa też jest niezła.
OdpowiedzUsuńPlanuję zakup Cherry :)
UsuńJeszcze nigdy jej nie miałam :) na razie moim faworytem jest maska bananowa ;)
OdpowiedzUsuńBananową również uwielbiam :)
Usuńczemu nie ma jej w moim Hebe :(
OdpowiedzUsuńJej chyba jeszcze w ogóle nie ma w Hebe :(
Usuńzdecydowanie ją wypróbuję:) na razie staram się zużywać zapasy:)
OdpowiedzUsuńJa już część zuzyłam, ale pojawiły się nowe :)
UsuńKallos ma bardzo fajne produkty
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% :)
Usuńchyba sie skusze:>
OdpowiedzUsuńWarto :)
UsuńOj tak zapach jest wyjatkowy <3
OdpowiedzUsuńA jak u Ciebie z jej działaniem?
Usuńmusi być moja <3 zresztą jak wszystkie te nowe maski Kallosa!
OdpowiedzUsuńA jakie jeszcze planujesz przetestować?
UsuńJa w akcji Anwen testowałam Bluberry i niestety nie byłam do końca zadowolona.
OdpowiedzUsuńTej nie miałam.
Szkoda, że się nie sprawdziła. Mialam zamiar ją kupić, ale zapach zupełnie mi się nie spodobał.
UsuńSkoro ułatwia rozczesywanie i zmiękcza włosy to muszę ją kupić :) Do tego ten zapach! :)
OdpowiedzUsuńOby sprawdziła się i u Ciebie :)
UsuńMam kallosa i uwielbiam ;-)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam każdego :)
UsuńJak tylko zużyję moje zapasy to się za nią zabieram :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na recenzję :)
UsuńO, doczekałam się :D
OdpowiedzUsuńMoje włosy też chyba nie przepadają za proteinami..ale skoro u Ciebie się spisała, to liczę że i u mnie tak będzie :) na pewno wypróbuję :)
Spróbuj. Jak coś to będzie na mnie :D
UsuńMuszę się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńNiestety z dostępnością stacjonarnie jest kiepsko.
UsuńU mnie sprawdziła się maska Kallos Color :) proteinowa mam od biovaxa, Ale tę na pewno wypróbuję. :))
OdpowiedzUsuńRównież barrzo lubię Color, ale zapach do mnie nie przemawia. Biovaxów moje włosy nie polubiły.
UsuńJak dla mnie najlepsza jest Hair Botox :D Ale kocham wszystkie Kallosy :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś będę miała okazję ją przetestować :)
UsuńMam ją już na liście odkąd już kiedyś o niej wspomniałaś.Moje włosy nie lubią dużej dawki protein więc ta będzie idealna od czasu do czasu :) Ale puki co muszę wykończyć właśnie Serical i całą wersję czekoladową ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się sprawdzi. Ja też w końcu muszę wykończyć resztki Kallosów :)
Usuńbardzo lubię te maski, tej akurat jeszcze nie miałam ale chce wypróbować z pewności :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńMam i kocham :)
OdpowiedzUsuńFajniez że się sprawdza :)
UsuńU mnie jak na razie króluje Late :D
OdpowiedzUsuńLatte nie miałam okazji używać, koleżanka stosuje i jest zadowolona :)
UsuńJak skończę SILK i tą dostane w sklepie to kupię na pewno :)
OdpowiedzUsuńJa miałam zamówić Silk, ale zapach zupełnie mi się nie spodobał więc odpuściłam.
UsuńJa do zapachu się już przyzwyczaiłam i nawet mi nie przeszkadza :)
UsuńTeż ja mam i zapach jest przecudowny. Nawet mój szalik czuć już budyniem :)
OdpowiedzUsuńA gdzie ją kupiłaś Kochana? :)
OdpowiedzUsuńW Drogerii Marysieńka. W sieci również widziałam. Nie wiem jak jej dostępność wygląda w Hebe.
UsuńZa duży wybór tych kallosow, nie mogę się zdecydować xd
OdpowiedzUsuń