sobota, 28 czerwca 2014

Ulubieńcy czerwca

Cześć :* Wreszcie weekend, ten tydzień dłużył mi się niesamowicie. Wczoraj zaliczyłam rowerem trasę o długości ok. 50 km, zrobiłam mnóstwo zdjęć, przyjechałam cudownie zmęczona (dziś już tak cudownie nie jest;) ).
Jako, że czerwiec chyli się ku końcowi, wybrałam swoich kosmetycznych ulubieńców miesiąca. Zapewne znacie te produkty, pozwólcie, że i ja wtrącę swoje trzy grosze :) Dziś odwiedziłam też Rossmann, ,kupiłam kilka perełek, ale o tym innym razem.



1. Under 20 krem BB- o nim pisałam #tutaj , powiem tylko, że jest idealny na upalne dni i jestem z niego zadowolona pod każdym aspektem.

2. Lakier Eveline Color Edition numer 916- mój ulubieniec ostatnich dni. Wytrzymał mi na paznokciach 3 dni, ale zmyłam go, bo chciałam wypróbować inny kolor, więc myślę, że spokojnie wytrzymałby dłużej.


3. Korektor Synergen odcień 04- nigdy nie byłam przekonana do tej firmy, okazało się, że to był mój wielki błąd. Korektor wygrałam w rozdaniu. Świetnie kryje niedoskonałości, działania antybakteryjnego nie zauważyłam, ale na pewno nie szkodzi wypryskom. Myślałam, że będzie zbyt ciemny, ale jest ok.

4. Tusz Avon Mega Effect- totalne zaskoczenie. Z początku byłam przerażona jego dziwną szczoteczką, nie wiedziałam jak zabrać się do tuszowania rzęs. Robiłam to nieporadnie, ale efekt, jaki dał tusz był naprawdę przyzwoity. Ładnie wydłuża i nie skleja rzęs. Jestem wymagająca w stosunku do mascar, ale ta mnie zadowala. :)

5. Verona Vollare mineralny puder brązujący- z pewnością nie jest to kosmetyk mineralny, za 5zł wątpliwe jest, aby takowy otrzymać. Szukałam przez długi czas bronzera i znalazłam przypadkowo świetny kosmetyk. Nie jest zbyt ciemny, nie robi nieestetycznych plam na skórze, nie ściera się, daje naturalny efekt. Polubiłam się z nim i zapewne kupię ponownie. 

6. Kozie mleko krem pod oczy- doszłam do wniosku, że najwyższa pora kupić krem pod oczy, w końcu to właśnie tam pojawiają się pierwsze zmarszczki. Fajny kremik, ale do stosowania na noc, ze względu na to, że jest lekko tłusty. Bardzo dobrze nawilża i nie podrażnia. Skóra pod oczami została delikatnie rozjaśniona. Innych efektów nie zauważyłam, być może przyczyni się do opóźnienia powstania zmarszczek ;)

7. Korektor pod oczy Ladycode by Bell- czaiłam się na niego długi czas, a tu patrzę, jest w promocji za ok. 7zł, więc stwierdziłam, że teraz albo nigdy. To mój drugi korektor pod oczy i jestem z niego bardzo zadowolona. Zakrywa cienie pod oczami i głównie tego oczekiwałam (choć moje sińce nie są gigantycznych rozmiarów). Delikatnie rozjaśnia obszar pod oczami. W zakrywaniu niedoskonałości raczej się nie spisuje, ale do tego służy mi Synergen. Jestem jak najbardziej na TAK.

8. Uriage woda termalna- to mój pierwszy kosmetyk tego typu. Kupiłam go w SuperPharm pod wpływem Waszych pozytywnych recenzji oraz masakrycznych upałów, jakie w tamtym czasie panowały. Stosuję ją do ochłodzenia/ odświeżenia twarzy. Spryskałam nią opaloną skórę i przyniosła ulgę. Aplikuję ją również rano, po zmyciu maseczki, do wykończenia makijażu. Kosmetyk wielofunkcyjny- rewelacja.

Jakie kosmetyki stały się Waszymi ulubionymi w czerwcu?

Oto kilka fotek z wczorajszego wypadu







Jakie macie plany na weekend?
Ja jutro wybieram się na chrzciny chrześnicy Narzeczonego, 
mam nadzieję, że będzie miło i przyjemnie.
Buziaki :*


wtorek, 24 czerwca 2014

Lakierowi ulubieńcy na lato

Cześć :) Idąc śladem innych Blogerek, postanowiłam wybrać swoich ulubieńców na lato w kwestii lakierów do paznokci. W tym roku stawiam na żywe kolory, ale nie mogę zrezygnować z mojej ulubionej mięty. :) W zdjęciach znalazłam swatche niektórych odcieni, więc je zamieszczę, jednocześnie przepraszając za stan moich skórek, nie znajduję dla siebie usprawiedliwienia i za grzechy żałuję.



1. Lovely Pearl Base- bardzo ładna mięta, niestety do pełnego krycia potrzebne są 3 warstwy. Po nałożeniu topu trzymał się około czterech dni. Bardzo lubię takie odcienie. Szkoda tylko, że z kryciem jest taka tragedia.

2. Wibo Celebrity Nails Pastel Love- tu sprawa ma się bardzo podobnie- 3 warstwy, niestety gorzej z trwałością, bardzo szybko pojawiają się odpryski. Ale i tak lubię ten kolor. Delikatny shimmer dodaje mu uroku i blasku.


3. Wibo Celebrity Nails Deep Ocean- jeden z moich ulubionych lakierów. Dwie warstwy dają idealne krycie. Utrzymuje się nawet do 5 dni( tyle go kiedyś nosiłam). Również posiada delikatny shimmer, który najbardziej widoczny jest w słoneczny dzień. Często do niego wracam.


4. Eveline Color Edition 916- kupiłam go wczoraj i pokochałam od pierwszego wejrzenia. Wielkie plus dla Eveline za szeroki pędzelek. Na tym zdjęciu jego kolor jest oddany idealnie- ni to koral, ni to łosoś, takie oto cudo :) Pokrył płytkę paznokcia dwiema warstwami. Co do trwałości- ciężko mi stwierdzić, noszę go dopiero drugi dzień. Dam znać w osobnym poście ile się utrzymuje. 



5. Rimmel 60 seconds Instyle Coral- swatchy nie mam. Jest bardzo podobny do Eveline, lecz wpada nieco bardziej w czerwień. Moje pierwsze spotkanie z tym lakierem nie należało do udanych- odprysk był już na drugi dzień. Ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę i wytrzymał 5 dni, musiałam go zmyć bo lekko starł się na końcówkach paznokci, ale trzymał się bardzo ładnie nawet mimo tego, że musiałam dać 3 warstwy aby pokrył płytkę+top. 

6. Lovely Ibiza- neonowy piasek z delikatnym shimmerem. Zupełnie nie rozumiem dlaczego producent umieścił na buteleczce informację, że to lakier dla sztucznych paznokci. Nie zrobił mi krzywdy, nie odbarwił ani nie uszkodził płytki. Trzymał się ok. 4 dni bez żadnych odprysków, jedynie trochę zmatowiał i przybrudził się, ale takie są uroki piaskowych lakierów. Dwie warstwy pokryły paznokcie idealnie. Uwielbiam takie neonowe róże :)

Tak przedstawiają się moi ulubieńcy, na jakie kolory Wy stawiacie w letnie dni?


Choroba lekko odpuściła, za to wczoraj mnie przewiało. Jak nie urok to... ;/
Blogger naprawił usterkę,czas nadrobić zaległości na Waszych blogach.
Rower odebrałam z naprawy, ale ani pogoda ani stan zdrowia nie pozwala na wyjazd. 
Trzymajcie się cieplutko :*


niedziela, 22 czerwca 2014

Bielenda Peelingi Do Ciała Arbuz & Papaja

Witajcie Kochane :* 
Wracam do Was po krótkiej przerwie, ale zupełnie na nic nie mam ostatnio czasu, do tego zmagam się z choróbskiem i martwię o to, czy wyzdrowieję do niedzieli. Mam chrzciny chrześnicy Narzeczonego, więc trzeba wyglądać i czuć się jak człowiek. Może mi przejdzie, trzymajcie kciuki.
Korzystając z chwili, że czuję się względnie, chciałam i ja dodać swoje trzy grosze do opinii dotyczącej cukrowych peelingów Bielendy, które ostatnimi czasy królują w Blogosferze.




Kupiłam je dość niedawno, gdy obniżyli ich cenę na 3,99zł. Zachęciły mnie do ich zakupu Wasze opinie, które w większości były pozytywne. Poza tym- dawno nie miałam peelingu do ciała, więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że muszą być moje. Oczywiście pierwsze co uczyniłam po zakupach, oderwałam zabezpieczające sreberko i musiałam się przekonać, czy rzeczywiście pachną tak obłędnie. Arbuz mnie w sobie rozkochał. Uwielbiam ten zapach, jest niesamowicie słodki ale bardzo przyjemny. Papaja natomiast już mnie tak nie zachwyciła, spodziewałam się tropikalnej słodyczy, a otrzymałam delikatny cytrusowy zapach. Nie jest źle, ale uwielbiam tropikalną woń. Mówi się trudno.
Wg mnie, peelingi różnią się od siebie tylko zapachem, działanie ich oceniam jednakowo.

Zalety: 
+w przypadku arbuza- ZAPACH
+dobrze zdzierają
+nie podrażniają skóry
+nie uczulają
+cena po przecenie- 3,99zł
+nawilżenie- po zmyciu na skórze zostaje filtr, 
skóra nie wymaga użycia balsamu, ale ja i tak to robię

Wady:
-wydajność- papaję użyłam 3 razy do peelingu
nóg, brzucha i rąk a już dobijam dna
-po kontakcie z wodą cukier po pewnym czasie
rozpuszcza się i słabo zdziera
-trzeba nabrać go dość dużo do aplikacji
-peeling ma tylko 100 gram, jego cena bez przeceny 5,99zł jest dość wysoka
jak na tak wysoką wydajność
-obietnica ujędrnienia- absurd

Pomimo tego, że peelingi mają sporo minusów, polubiłam się z nimi i zastanawiam się nad wariantem winogronowym. Być może jeszcze bardziej obniżą cenę ;) Są to naprawdę fajne produkty, zapach arbuzowego jest obłędny a i działanie przyzwoite. Myślę, że warto wrzucić peeling do koszyka podczas zakupów w Biedronce choćby po to, aby uprzyjemnić sobie kąpiel wonią arbuza :)

Jak Wam minął weekend?
Buziaki,
Iz :*





środa, 18 czerwca 2014

Porównanie pudrów matujących

Cześć :) Jak Wam mija tydzień?
W dzisiejszym poście chciałam porównać pudry matujące, jakie mam w swojej kosmetyczce. Pewnie są Wam znane i niejedna z Was miała okazję je testować. Ciekawa jestem również Waszych opinii na ich temat- każda z nas ma inną cerę i inne potrzeby :)


1. Max Factor Creme Puff w odcieniu 05 Transculent- Bardzo lubię ten puder, uważam, że jako jeden z nielicznych produktów z wyższej półki cenowej, jakie miałam okazję używać, jest wart swojej ceny (ok. 35zł). Po pierwsze- jest bardzo wydajny. Ten egzemplarz mam od listopada, zużycie jest widoczne na zdjęciu, a używam go bardzo często. Pojemność- 21g.  Fajnie dopasowuje się do kolorytu skóry, bardzo ładnie matuje i kryje. Nie tworzy efektu `mąki` na twarzy. Utrzymuje się dość długo na skórze- ok. 5 godzin, po tym czasie wymaga poprawek w strefie T. To mój 3 egzemplarz i na pewno nie ostatni. Nie podoba mi się w nim jedynie zapach- przypomina mi takie babcine perfumy, ale na szczęście nie utrzymuje się długo na skórze. Z opakowaniem również nie mam problemu- puder noszę często luzem w torebce i nigdy nic mu się nie stało. Nic dodać nic ująć- oceniam 5/5

2. Editt Cosmetics odcień 1- tego cudaka kupiłam za całe 3,50 zł u Chińczyków. Nigdy nie byłam zwolenniczką kupowania kosmetyków do twarzy w takim miejscu, ale zostałam bardzo mile zaskoczona. Przede wszystkim plus dla niego za odcień- na zimę jest idealny. Cena i jego pojemność- 17g- to kolejne atuty. Również jest bardzo wydajny- mam go już prawie rok. Fakt, nie stosuję go codziennie, ale i tak starczył na długo. Nawet gdyby nie starczył na tak długo, nie byłby to jego minus, gdyż taka cena nie jest kłopotliwa. Niestety, nie utrzymuje się tak długo jak jego poprzednik, ale nie oczekiwałam od niego zbyt wiele. 
Otrzymuje ode mnie mocną 4/5.

3. Rimmel Stay Matte 001 transparent- przede wszystkim- nie jest transparentny, widać to gołym okiem. Do kolorówki Rimmel podchodziłam sceptycznie, nie przepadam z tą firmą. Ale naczytałam się tylu pozytywnych opinii o tym pudrze, że skusiłam się na niego- za całe 12,99zł z outlecie kosmetycznym. Ogólnie jestem z niego zadowolona. Pojemność na plus- 14g. Ładnie matuje na około 4-5 godzin, nie tworzy mączki na twarzy, daje dość naturalny efekt. Ale niestety, nie dogaduje się z moim BiBikiem z Under 20, tworzy nieestetyczny efekt na twarzy, nie potrafię tego opisać- po prostu ten duet się nie sprawdza. Minus daję za opakowanie, które na moje oko- przy starciu z rzeczami w mojej torebce mogłoby rozpaść się na kawałki. Nie kupiłabym go w regularnej cenie. Czy kupię ponownie? Będę poszukiwać czegoś lepszego.
4/5

4. Essence All About Matt- kupiłam go na promocji -40% w Naturze i żałuję, choć nie zapłaciłam za niego wiele, bo około 10 zł. Na pewno nie kupię go ponownie. Zacznę od plusów, bo ich jest zdecydowanie mniej. Matuje- na 2-3 godziny, ale matuje. I to by było na tyle... Tworzy mączkę na twarzy, czego wręcz nienawidzę. Rozumiem, że to puder ma kolor biały, transparentny, ma nie zmieniać koloru podkładu, ale siłą rzeczy- rozjaśnia podkład i wyglądam bardzo niezdrowo, jakbym miała zaraz zemdleć. Kolejny minus- pojemność- tylko 8g. Komuś, kto polubi ten puder będzie to na pewno przeszkadzało, bo cena nie jest zbyt niska- bez promocji kosztuje około 16zł. Niestety trafiłam na bubel, kupiłam go dlatego, że z kolorówki Essence byłam zawsze zadowolona, a tu taka niemiła niespodzianka. Człowiek uczy się na błędach.
2,5/5

Jak widzicie, moim faworytem jest zdecydowanie MaxFactor. 
Jakie pudry należą do Waszych ulubieńców? Piszcie w komentarzach :)


A ja mam dla Was jeszcze kilka fotek z poniedziałkowego wypadu.








Miłego długiego weekendu,
buziaki, Iz :*


niedziela, 15 czerwca 2014

Isana lotion do rąk Moments of Sense

Witajcie Kochane :* Jak Wam minął weekend? 

Chciałam Wam dzisiaj przedstawić krem do rąk, który zajmuje u mnie drugie miejsce w kategorii mazideł. Pewnie większość z Was zna ten krem, bądź też widziała go na Rossmannowych półkach. Ogólnie rzecz ujmując, mam pozytywne doświadczenia, jeśli chodzi o kosmetyki Isany, więc postanowiłam dać mu szansę. 

Skusiła mnie przede wszystkim jego gigantyczna pojemność- 300ml/ 6,99zł. Stwierdziłam, że nawet jeśli nie będzie odpowiednio nawilżał, nie wyrzucę fortuny w błoto. Po powrocie z zakupów zabrałam się za jego testowanie i zostałam oczarowana. Zapach- nie mogę znaleźć dla niego określenia, ale bardzo mi się podoba, uważam, że jest przyjemny dla nosa, nie jest duszący. Konsystencja- gęsta i treściwa- to lubię w kremach do rąk. No i najważniejsze- wspaniale nawilża! Po aplikacji odczuwałam nawilżenie nawet po umyciu rąk. Świetnie radzi sobie zaaplikowany na całą noc. Za tak śmieszną cenę otrzymujemy prawdziwe cudeńko. Nie mam pojęcia kiedy go zużyję, jest niesamowicie wydajny. Ubolewam nad czerwonym napisem, iż to edycja limitowana... Mam nadzieję, że nie zniknie tak szybko ze sklepowych regałów. 

Skład:
 Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter,
Glyceryl Stearate SE, Phenoxyethanol, Theobroma Cacao Butter, Panthenol, Persea Gratissima Oil, Acrylates/C 10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Quillaja Saponaria Bark Extract, Potassium Sorbate, Tocopherol, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional 

Ze względu na jego skład, zadebiutował również na moich włosach i śmiało stwierdzam, że spisuje się lepiej, niż Babydream fur Mama! Zostawiłam go, podobnie jak olej, na całą noc. Rano zmyłam i byłam zachwycona, jednocześnie stwierdzając, że olejowanie zostanie zastąpione przez kremowanie tym oto cudeńkiem. Nie zrezygnuję z niego całkowicie, ale przez jakiś czas zostanę przy Isanie. 

Szczerze mogę Wam polecić ten krem ze względu na jego wielofunkcyjność, wydajność, pojemność i cenę. Wasz portfel na pewno nie ucierpi na tym zakupie, a Wy będziecie zachwycone. :)

piątek, 13 czerwca 2014

Odżywka Nivea Long Repair- moje odczucia

Cześć :) Wreszcie odżyłam po tych upałach. A jak tam Wasze samopoczucie?
Dziś chciałam podzielić się z Wami moimi odczuciami na temat odżywki, która podbiła blogosferę, a mianowicie mówię o odżywce Nivea Long Repair. Czytałam o niej mnóstwo pozytywów więc nie byłabym sobą, gdybym jej nie kupiła. Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii, zapraszam do dalszej części postu.


Co mówi producent?
&
Skład


Opakowanie: Typowe dla odżywek.
Konsystencja/zapach: Odżywka jest gęsta, ciężko wydobyć ją z opakowania, 
zapach bardzo przyjemny.
Pojemność/cena: 200ml/ ok. 10zł.
Dostępność: Rossmann, Natura, SuperPharm, markety

Moja opinia

Kupiłam ją w promocji w Rossmannie za około 7zł. Jestem raczej sceptycznie nastawiona do kosmetyków Nivea, ale skoro tyle pozytywów czytałam, to postanowiłam dać jej szansę. Mam mieszane uczucia co do tej odżywki. Podczas pierwszego użycia nałożyłam jej zbyt dużo i przetłuściła mi włosy- fakt, moja wina. Nie wiedziałam wtedy, że jest taka wydajna. Pokrywa ładnie całe włosy, ładnie pachnie, włosy łatwiej się rozczesują, są sypkie. Ale jest jedno ALE, a właściwie dwa- przyspieszyła przetłuszczanie moich włosów oraz sprawiła, że moje z natury proste włosy delikatnie się kręcą po jej użyciu, co mi zupełnie nie odpowiada. Lubię albo włosy proste, albo kręcone. Takie dwa w jednym nie jest dla mnie. ;/ Czy zauważyłam odżywienie? Pisałam już przy innych recenzjach odżywek do włosów, że poprawiła mi się ogólna ich kondycja i nie jestem w stanie określić, zasługą której odżywki jest ten stan. Jeśli chodzi o odczucia po jej użyciu, nie jest źle, ale mam w swoim asortymencie lepsze odżywki, po których włosy nie wywijają się we wszystkie strony.

Podsumowując:
+dostępność i wydajność
+łatwiejsze rozczesywanie
+nie obciąża włosów przy odpowiedniej ilości odżywki

- można przesadzić z jej ilością, wtedy przetłuści włosy
-ciężko wydobyć ją z opakowania
- włosy po niej `wariują`

Moja ocena: 4/5


Dzisiaj rozpoczęłam również 30- dniowe wyzwanie z przysiadami. Bardzo jestem ciekawa co z tego wyjdzie i czy osiągnę zamierzone efekty. :) Trzymajcie kciuki:)

Ktoś jest chętny, aby do mnie dołączyć? 



czwartek, 12 czerwca 2014

O pomadkach pielęgnacyjnych...- porównanie mazideł

Witajcie Kochane :* Wreszcie spadła temperatura i jest czym oddychać. Dla mnie taka pogoda może utrzymać się cały czas, nie wyjeżdżam nigdzie, więc słońce mi nie jest potrzebne :P  Dzisiejszy post poświęcam porównaniu moich mazideł do ust, które są niezbędnym elementem codziennej pielęgnacji w moim przypadku do tego stopnia, że nie jestem w stanie zasnąć za uczuciem spierzchniętych ust. Muszę pozużywać zapasy, ale korzystając z okazji, że jeszcze mam kilka sztuk, postanowiłam naskrobać ten post.




Na pierwszy ogień idzie mój ulubieniec- balsam do ust Tisane. Za cenę około 10zł otrzymujemy prawdziwy skarb, który koi nawet najbardziej spierzchnięte usta. Choć wersja w słoiczku nie jest zbyt higieniczna, uważam, że jego działanie jest lepsze niż wersji w sztyfcie. Jest dość wydajny. Do tego pachnie- jak ja to określam- waniliowymi ciasteczkami. Nic dodać nic ująć- mój ideał. Niestety, widziałam go tylko w Naturze, do której mi nie po drodze. Z pewnością zaopatrzę się w niego na zimę. 
Moja ocena- 10/5 :)

Kolejny hit blogosfery- Carmex. Do tego produktu mam mieszane uczucia. To mój drugi egzemplarz i nieco się zawiodłam. Pierwszym byłam zachwycona, wspaniale nawilżał usta, nawet zapach olejku kamforowego mi nie przeszkadzał. Ale trafiłam na bubelka, który bardzo ciężko się rozprowadza na ustach i dziwnie się na nich zachowuje. O ile z pierwszej wersji byłam zadowolona i szybko ją zużyłam, tak tą męczę już długi czas i raczej nie kupię ponownie. Wielkim minusem obu wersji jest to, że gdy smarowałam usta przed wyjściem na mróz, po kilku minutach tworzył się nieestetyczny film na ustach. Również posmarowanie nim ust w ujemną temperaturę graniczyło z cudem. 
Moja ocena: 3/5

Pomadki Isany bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Kupiłam je w promocji za 2,49zł. Działanie obu wersji jest bardzo zbliżone. Różnią się właściwie jedynie zapachem i tym, że żurawinowa daje delikatny połysk i zabarwienie. Bardzo dobrze nawilżają usta, łatwo się je rozprowadza. Naprawdę przyzwoity produkt za śmieszną cenę.
Moja ocena: 4+/5

Ostatni produkt to Lip Smacker o smaku Coca Coli waniliowej. Kupiłam go kiedyś w Biedronce chyba za ok. 8zł. Nie oczekiwałam spektakularnego nawilżenia, kupiłam go głównie ze względu na smak, który okazał się obłędny :) Nawilża na bardzo krótki czas, daje delikatny połysk na ustach. Ale smak i zapach wynagradzają te niedogodności. Jeżeli szukacie czegoś, co ukoi Wasze usta, nie polecam tego produktu. Ale jako gadżet jest świetny. Bardzo go lubię, choć ideałem zdecydowanie nie jest.
Moja ocena: 4/5

Jakie są Wasze ulubione produkty do pielęgnacji ust? 
Miałyście styczność z opisanymi?


We wtorek 25 km, dzisiaj 30. Zakwasów nie mam, lecz boleśnie odczuwam skutki niewygodnego siodełka. Chyba powinnam zabierać ze sobą poduszkę :)
Buziaki, 
Iz :*



środa, 11 czerwca 2014

Krem do ciała Isana z owocem granatu i figą- recenzja

Cześć. Mam dziś dla Was recenzję balsamu, który okazał się dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Moja skóra płata mi nierzadko figle i muszę uważać z doborem smarowideł, gdyż często mnie uczulają. Jeszcze nie odkryłam przyczyny tego zjawiska.





Co pisze producent?

Z pantenolem i masłem shea. Komfortowa pielęgnacja skóry suchej. 
Działanie pielęgnacyjne: Isana krem do ciała Owoc Granatu i Figa został specjalnie opracowany do pielęgnacji skóry suchej. Bardzo skutecznie działający pantenol pomaga utrzymać równowagę wilgotności skóry i w ten sposób chroni ją przed wysuszeniem. Ekstrakt z owocu granatu wzmacnia to działanie i zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Specjalna formuła pielęgnacyjna zawierający pełny witamin ekstrakt z figi i bogate w składniki masło shea rozpieszcza skórę, a łagodny zapach kremu uwodzi zmysły. Krem do ciała dobrze się rozprowadza i szybko się wchłania, nie pozostawiając klejącej warstwy na skórze. Bez olejów mineralnych, silikonów i parabenów.

Skład:






Opakowanie: Krem znajduje się w słoiczku, zabezpieczony jest srebrną folią.
Konsystencja: Rzadka, wręcz lejąca.
Kolor/zapach: Biały, zapach owocowy, bardzo przyjemny.
Pojemność/cena: 500ml/ ok. 10zł
Dostępność: Rossmann

Moja opinia

Krem był jedną z nagród w rozdaniu, jakie wygrałam w ostatnim czasie. Gdyby nie to, na pewno nie skusiłabym się na niego, nigdy nie przykuwał mojej uwagi. I pewnie bym żałowała, bo to naprawdę fajny kosmetyk za śmieszną cenę. Po pierwsze- nie uczulił mnie. Aplikowany po depilacji nie podrażnia już podrażnionej skóry, wręcz ją łagodzi. Nie powoduje wysypu krostek. Nawilżenie utrzymuje się bardzo długo. Ale żeby nie było tak kolorowo, muszę się do czegoś przyczepić. A mianowicie: konsystencja jest zbyt rzadka, wręcz spada z palców. Po wmasowaniu kremu, na skórze pozostaje biały filtr, ale to być może moja wina, może nałożyłam go zbyt dużo- wystarczyło przejechać ręką i wmasować resztki i było ok. Ogólne wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, przyczepiłam się do aspektów technicznych, ale to przecież nie wpływa na jakość działania kosmetyku. :)

Podsumowując:

+cena, dostępność
+nie podrażnia
+jest wydajny
+nie uczula
+bardzo dobrze nawilża

-zbyt lejąca konsystencja
-biały filtr

Moja ocena: 4/5





Tak kusiłyście tymi peelingami z Biedronki, że i ja go kupiłam. Teraz wyprzedają zapasy i kupiłam go za 3,99zł. Po pierwszej aplikacji jestem zachwycona, niedługo pojawi się recenzja.

A na ochłodę- woda z lodem i limonką. Życzę Wam dobrej klimy na te upały. :)


Porwałam się z motyką na słońce i na rowerze zrobiłam 25km. To było za dużo jak na pierwszy raz po takiej przerwie i dziś odczuwam bolesne skutki. -,- 

Buziaki,
Iz :*

wtorek, 10 czerwca 2014

O maseczce, która skradła moje serce czyli...

...Maska oczyszczająca z glinką szarą do skóry mieszanej, tłustej i trądzikowej. Maseczki Ziai cieszą się dużym uznaniem i popularnością w blogosferze, i ja skusiłam się na jedną z nich. Okazała się miłością od pierwszego nałożenia. :) Zużywam już drugą saszetkę i muszę zaopatrzyć się w zapas.

A oto moja ulubienica:


dla wtajemniczonych SKŁAD:




Na pewno znacie tą maseczkę lub też słyszałyście o niej. Przeznaczona jest m.in. dla cery tłustej czyli dla takiej, z jaką się zmagam. Jej aplikacja to sama przyjemność. Bardzo podoba mi się jej zapach, który dodatkowo umila `zabieg`. Jak nazwa wskazuje, maseczka jest barwy szarej. Jej główną zaletą jest to, że po jej zmyciu skóra jest matowa, lecz nawilżona i rozjaśniona. Ponadto, zauważyłam zmniejszenie się zaskórników na nosie, a mam z tym niemały problem. Mam wrażenie, że delikatnie chłodzi skórę, ale być może to tylko moje odczucie. Jak za cenę 1,59zł jest to rewelacyjny produkt, jedna saszetka starcza na dwa użycia. Jeśli zmagacie się z podobnymi problemami co ja, polecam Wam tą maseczkę :)


Wczoraj odwiedziłam Super Pharm i Biedronkę, gdzie musiałam poczynić jakieś zakupy :)


1. Woda termalna Uriage- jestem bardzo ciekawa jak spisze się u mnie, czytałam wiele pochlebnych opinii na jej temat, zapłaciłam 13,99zł
2. Ladycode korektor pod oczy- miałam na niego chrapkę już długi czas, a tu niespodzianka, przecenili go na 6,99zł. 
3.Maska Biovax- kolejna do kolekcji. 1,59zł


Oficjalnie drugi rok studiów mam już za sobą, sesja zaliczona. Przyszły rok będzie ciężki... Od dzisiaj zaczynam rowerowe wyzwanie. Zobaczymy, jak długo mój zapał wytrzyma :D

Buziaki,
Iz :*

sobota, 7 czerwca 2014

Moje podkłady- pojdynek

Witajcie Kochane :*  Pogoda nas rozpieszcza, korzystajmy z niej jak tylko możemy. Dzisiaj chciałam Wam pochwalić się moimi podkładowymi zapasami i urządzić mini pojedynek w 4 kategoriach: najbardziej kryjący, najlepiej matujący, najtrwalszy, najlżejszy. Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii o nich i wyników pojedynku- zapraszam dalej. :)




1. Dermacol odcień 208
2. Rimmel Wake me up- odcień 100 ivory
3. Rimmel Stay Matte- odcień 100 ivory
4. Bell Perfect Skin- odcień 10 porcelain
5. Revlon CS odcień 150 buff- do cery tłustej i mieszanej
6. Ladycode By Bell DD matujący fluid ochronny



od lewej:
1. Rimmel Wake me up
2. Dermacol
3. Bell
4. Ladycode
5. Rimmel stay matte
6. Revlon CS


1. Dermacol 208- używam go jako korektora, nie odważyłabym się go położyć na całą twarz. 
cena: ok. 15zł

krycie: jest w stanie zakryć wszystko- 5/5
mat: używam go jako korektora więc ciężko mówić o macie, przykrywam go podkładem
trwałość: uważam, że jest trwały i potrafi wytrzymać cały dzień- 5/5
lekkość: niesamowity zapychacz, najcięższy z możliwych- 0/5

2. Rimmel Wake Me Up- są dni, gdy jest idealny, a są i takie, że moja cera go nie znosi, nie wiem czym to jest spowodowane, wiele osób narzeka na podobny problem.
cena: ok. 40zł bez promocji

krycie: nie zakrywa większych niedoskonałości i przebarwień- 3/5
mat: jest to podkład rozświetlający, wymaga zmatowienia pudrem na mojej cerze- 2/5
trwałość: zależy od dnia, ale myślę, iż wytrzymuje około 5-6 godzin spokojnie- 3,5/ 5
lekkość: uważam, że jest lekki, nie zapycha, nie mam po nim wysypu niedoskonałości- 5/5

3. Rimmel Stay Matte- użyłam go dopiero drugi raz, ale mam już wyrobiony zalążek opinii na jego temat :)
cena: ok. 22zł

krycie: dobrze kryje, nie wiem, jak wyglądałoby krycie przy większych niedoskonałościach, których nie mam chwilowo- 5/5
mat: zgadzam się- matuje, ale po 4 godzinach wymagał przypudrowania- 4/5
trwałość: podobnie jak poprzednik- 3,5/5
lekkość: jest bardzo ciężki... nie nadaje się na upalne dni. 3/5

4. Bell Perfect Skin- bardzo lubię podkłady Bell, tak też jest w tym przypadku.
cena: ok. 20zł

krycie: dość słabe, wymaga użycia korektora 3/5
mat: matuje, lecz ja i tak wolę go utrwalić pudrem; bez pudru mat jest krótkotrwały- 4/5
trwałość: wytrzymuje spokojnie pół dnia, spędzając na uczelni ok. 8 godzin, wymagał przypudrowania 2 razy- 4/5
lekkość: jest lekki, ale są lżejsze od niego 4/5

5. Revlon CS- kupiłam go, gdyż był osławiony w blogosferze, ale nieco się zawiodłam na nim i nie kupię go ponownie. Myślałam, że znalazłam ideał, ale tak niestety nie jest...
cena: ok. 30 zł w drogeriach internetowych

krycie: miał być kryjący, a Rimmel Stay Matte kryje o niebo lepiej niż on. Nie może poradzić sobie z moimi czerwonymi policzkami. Gdy moja cera ma lepszy dzień, krycie jest wystarczające. Lecz te gorsze dni zdarzają się o wiele częściej... 3/5
mat: matuje na baaardzo krótki czas, miał mieć satynowe wykończenie, a u mnie jest świecące. 2/5
trwałość: wymaga kilku poprawek w ciągu dnia 3/5
lekkość: straszny zapychacz, gdy użyję go trzy dni pod rząd, na czwarty dzień mam wysyp ;/ 2/5

6. Ladycode DD- bardzo lubię ten podkład i chętnie kupię go ponownie.
cena: ok. 12zł

krycie: wymaga korektora, krycie jest delikatne 3,5/5
mat: wymaga użycia pudru 3/5
trwałość: około 5 godzin wytrzymuje  3,5/5
lekkość: jest leciutki, idealny na upalny dzień 5/5

Podsumowując:

1. Najlepiej kryjący jest Dermacol, ale jako, że używam go jako korektor, pierwsze miejsce zajmuje Rimmel Stay Matte.
2. Najlepiej matujący: Bell Perfect Skin i Rimmel Stay Matte.
3. Najbardziej trwały: tutaj mam dylemat, każdy wytrzymuje mniej więcej tyle samo na mojej cerze.
4. Najlżejszy: Ladycode oraz Rimmel Wake Me Up.


Tak przedstawia się mój ranking podkładów. Każdy z nich ma w sobie coś, za co go lubię. Nawet Revlon czasami spisuje się przyzwoicie. Mimo wszystko, ciężko byłoby mi wybrać podkład, który miałby być jako jedyny w mojej kosmetyczce.

piątek, 6 czerwca 2014

Duet idealny? Babydream & Kallos

Cześć :) Nareszcie weekend, ja go rozpoczęłam miłą niespodzianką- dziś dostałam przesyłkę z wygraną rozdania na blogu Princess Of Fashion ♥ . Dziękuję Wam jeszcze raz, to moja pierwsza wygrana w życiu :)



Dziś skorzystałam również z końcówki Biovaxów w Biedronce i za 1 sztukę zapłaciłam 1,59 ;)



Przechodząc do głównego tematu postu, chciałam i ja wyrazić swoją opinię na temat olejku Babydream i maski Kallosa. 

O olejowaniu włosów słyszałam już od dłuższego czasu, ale byłam do tego sceptycznie nastawiona, bo tłuste, bo ble- tak sobie to tłumaczyłam. Ale przełamałam się i nie żałuję. Na pierwszy ogień poszedł Babydream fur Mama.


a tu jego skład:


Olejek stosuję na noc. Nie nakładam go od nasady, lecz mniej więcej od wysokości uszu w dół. Wystarczą 3 łyżki, aby pokryć włosy. Jedyną jego wadą jest zapach- na początku mi się podobał, ale gdy trzymam go całą noc, drażni mój nos. Poza tym, spisuje się na medal. Jest wydajny, świetnie nawilża włosy- już po pierwszym użyciu widziałam różnicę w kondycji włosów. Zapewne była to siła sugestii i efekty wizualne, ale byłam zachwycona. Olejuję włosy już ponad miesiąc (2-3 razy w tygodniu) i zdecydowanie poprawił się ich stan. Są mocniejsze, nawilżone i jednocześnie sypkie. Zauważyłam też, że mniej się rozdwajają na końcach i na długości. Zastanawiam się nad kupnem kolejnego olejku, macie dla mnie jakieś sugestie?


W duecie z olejkiem, stosuję również maskę Kallos Vanilla, po każdym olejowaniu.


Polubiłam tą maskę, jest jedną z lepszych, jakie miałam okazję stosować. Nakładam ją na około 20- 30 minut, moim włosom to wystarczy. Maska ma nadawać włosom połysk- zgadzam się z tym. Jest gęsta i wydajna. Nie obciąża włosów, pozostawia na nich ładny zapach. Po jej użyciu są miękkie i wystarczająco dociążone. Ciężko mi stwierdzić, czy przyczyniła się do ogólnej poprawy stanu włosów, gdyż używam wielu kosmetyków. Ale to na pewno jedna z lepszych masek jakie miałam okazje używać i chętnie wypróbuję inne maski Kallos. 


Uważam, że ten duet jest duetem idealnym w pielęgnacji moich włosów i szczerze polecam wypróbować wspomniane produkty. Jakie maski Kallos polecacie? I jakie olejki są warte wypróbowania?


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu,
Iz. 






wtorek, 3 czerwca 2014

Gliss Kur Oil Nutritive ekspresowa odżywka regenerująca- recenzja

Witajcie Kochani :)  Dzisiaj przybywam do Was z recenzją odżywki, o której już wspominałam w ulubieńcach maja i która to zdobyła moje serce. Jest to Gliss Kur Oil Nutritive ekspresowa odżywka regenerująca. Zużyłam jej już troszkę, jak widać na zdjęciu, więc myślę, że śmiało mogę wypowiedzieć się o niej z należytą rzetelnością. Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii, zapraszam do dalszej części postu.




Co pisze producent?

"Czy twoje włosy są długie o rozdwajających się końcówkach? Ekspresowa odżywka regeneracyjna OIL NUTRITIVE z 7 olejkami ułatwia rozczesywanie włosów oraz chroni je przed rozdwajaniem się końcówek. Nowa regenerująca formuła z kompleksem z płynną keratyną naprawia uszkodzenia zarówno na powierzchni  włosów jak i w ich wnętrzu. "

Skład:

Aqua, Cyclomethicone, Phenyl Trimethicone, Argania Spinosa Kernel Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Keratin, Dimethiconol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Lactic Acid, Polyquaternium-16, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein, Cetrimonium Chloride, Parfum, Sodium Benzoate, Linalool, Limonene, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Phenoxyethanol, Citronellol, Benzyl Alcohol, Geraniol, CI 15985, CI 47005.

Konsystencja/ zapach: Odżywka jest dwufazowa, zapach przypomina nutę owocową
Pojemność/ cena: 200ml/ ok. 15zł

Moja opinia

Od odżywek w sprayu oczekuję głównie pomocy w rozczesaniu moich plączących się włosów, a także ochrony przed działaniem temperatury- w moim przypadku jest to suszarka. Jako, że bardzo lubię serię Gliss Kur, postanowiłam dać szansę i tej odżywce. Już po pierwszej aplikacji byłam zachwycona. Odżywka ułatwiła rozczesywanie, włosy dzięki niej były bardzo miękkie, a po wysuszeniu lśniące. Nie obciążyła włosów. Jest bardzo wydajna- używam jej codziennie od około 3 tygodni, a zużyłam dopiero 1/3 opakowania. Na uwagę zasługuje ciekawy skład odżywki, w którym bardzo wysoko są olejki. Dodatkowy plus to zapach, który utrzymuje się również po wysuszeniu włosów. Czy chroni przed rozdwajającymi końcówkami? Po farbowaniu obcięłam końcówki, jak na razie nie widzę rozdwojonych. Ale ciężko mi stwierdzić, czy to zasługa właśnie tej odżywki. Na ogólną poprawę stanu moich włosów złożyło się wiele czynników i kosmetyków, więc pozwolę sobie nie przypisać tych zasług właśnie tej odżywce. Niedawno kupiłam odżywkę do spłukiwania z tej samej serii, jestem ciekawa, jak sprawdzi się taki duet. Na chwilę obecną jestem bardzo z niej zadowolona i z pewnością kupię ją ponownie. 

Podsumowując:

+cena, dostępność, wydajność
+zapach
+olejki 
+kondycja włosów po użyciu- miękkość, połysk
+nie obciąża
+ułatwia rozczesywanie

minusów brak :)

Moja ocena: solidne 5/5


Dziś wpadłam do outletu kosmetycznego i do Rossmanna, 
wylądowały w moim koszyku takie oto zdobycze :)




1. Pomadka w kredce Joko odcień 6- 11,99zł-  już ją uwielbiam, zresztą nie tylko ja :)
2. Lakier Lovely I lovesummer odcień 3- 4,99- śliczny róż, szkoda, że do pełnego krycia potrzeba 2 solidnych warstw
3. Puder Rimmel stay matte odcień 001- nowość w mojej kosmetyczce, zapłaciłam za niego całe 12,99zł. Zobaczymy jak się sprawdzi.




Sesja już prawie za mną, niedługo w końcu odpocznę.

Pozdrawiam,
Iz. :*


niedziela, 1 czerwca 2014

Under 20 multifunkcyjny antybakteryjny krem BB & Eveline Aqua Platinum

Na wstępie, chciałam życzyć wszystkim- tym małym, a także tym dużym dzieciom wszystkiego co najlepsze z okazji dzisiejszego dnia. :) W końcu każdy z nas ma w sobie coś z dziecka :) Oraz serdecznie Wam podziękować- wczoraj stuknęło mi 3000 wyświetleń. To jest naprawdę bardzo miłe i daje dużo siły do pisania. Dziękuję również za mnóstwo komentarzy- cieszę się jak dziecko, że ktoś czyta moje wypociny, to niezwykła motywacja. :)

 Mam dzisiaj dla Was recenzję kremu BB, który pokochałam od pierwszej aplikacji, a także kilka spostrzeżeń na temat pomadki wspomnianej w tytule postu.




Co pisze producent?



Skład- dla wtajemniczonych ;)


Opakowanie: Krem zapakowany jest w kartonowe pudełeczko, wygląd miły dla oka.

Konsystencja:



 Po roztarciu:


Pojemność/ cena: 75ml/ ok. 13zł
Dostępność: Wiele marketów, Rossmann, ostatnio widziałam go też w Biedronce

Moja opinia

To mój drugi z drogeryjnych BB. Pierwszy- Eveline, okazał się totalnym niewypałem. Jako, że moja cera obfituje w przebarwienia i czerwone plamy, zawsze używałam mocno kryjących podkładów. Idzie lato i postanowiłam zaopatrzyć się w coś lżejszego. Czytałam wiele opinii na temat tego kremu i skusiłam się. Czy żałuję? NIE :) Oczekiwałam od tego kremu wyrównania kolorytu skóry oraz zakrycia przebarwień i nie zawiodłam się. Użyłam go kilka razy, nie spowodował nieproszonych gości na mojej twarzy, wiec uważam, że tak już pozostanie- w końcu to krem przeznaczony do cery trądzikowej. Co do obietnic producenta, nie zgadzam się tylko z kwestią matu- mam tłustą cerę, ale myślę, że nawet osoby o cerze suchej potrzebowałyby zmatowienia pudrem. Nie wiem kiedy go zużyję, do pokrycia całej twarzy wystarczy naprawdę niewielka ilość kremu. Wczoraj, przy wysokiej temperaturze, musiałam go zmatowić 2 razy w ciągu dnia, ale nie uważam tego za mankament produktu, gdyż ze standardowym podkładem również musiałabym tak postąpić.Polubiłam się z tym produktem mimo, iż Under 20 już nie jestem ;) Jeżeli szukacie lekkiego podkładu na lato- polecam Wam właśnie ten BB.

Podsumowując:

+dość dobrze zakrywa niedoskonałości
+nawilża
+nie powoduje wysypu niespodzianek
+nie zapycha
+wydajność i pojemność
+cena i dostępność
+wyrównuje koloryt
+zapach

-nie matuje
-trochę się ściera

Moja ocena:  4+/5


Do mojego koszyka wpadła również pomadka Eveline Aqua Platinum, co mogłyście zauważyć w poprzednim poście.



Bardzo się polubiłyśmy. Jej nudziakowy kolor przypadł mi go gustu. Przyczepię się tylko do tego, że lekko podkreśla suche skórki i nie dogaduje się z uprzednio kładzioną pomadką ochronną. Ale kolor rekompensuje mi ten minus. :)


Życzę Wam pokładów energii na nadchodzący tydzień,
buziaki, Iz.  :*